Sbornik:Pěsnja II (Jan Kochanowski)
It is not released under Creative Commons Attribution-ShareAlike 3.0 license until its authors will explicitly say so.
⁘ Pěsnja II ⁘ Pieśń II | |
---|---|
Avtor: | Jan Kochanowski |
Prěvod: | M. Swat, bandziol20 |
Izdateljstvo: | Drukarnia Łazarzowa (Officina Lazari) |
Doba izdanja: | 1586 |
Doba stvorjenja: | 16. st. |
Město stvorjenja: | Republika Obu Narodov |
Ine: | iz knigy Pieśni Jana Kochanowskiego księgi dwoje |
Srdce råste sųći pri toj hvilji
Malo prěd tom gole lěsy byli
Sněg na zemji vyše lokťa[1] ležal
A po rěkah voz najtęžši běžal
Nyně drěva listy už naděli
poljne lųki krasno råzcvěteli
Ledy prošli, a na povrhu vody
Idųt koraby, obråbotane[2] lodi
Nyně istinno sę svět veś směje,
žito[3] vstalo, zapadny větr věje
Ptice už ob gnězdah råzmysljajųt
Prěd zorje prihodom pěvati počinajųt
Ale osnova veselja istogo
Kògdy člověk sųmněnja čistogo
Ni čuje v srdcu nijednoj viny
Za čto by sę sråmiti cěljev svojih povinny
Jemu vina ne trěba mnogo davati
Ni igrati na ljutnje, ni jemu pěvati
Bųde vesely navet i o vodě
Ibo sę čuje isto na svobodě
Ale kogo molj ukryty kųsa
Jěda nijedna jemu ne vkųsna
Ni pěsnja ni glås ne tkne[4] mu duši
Vse ide na větr, izběga uši
Myslji dobra, kojej ne svabi
ktokoli, hoť dom jedvabom by nabil,
Ne grdi mojim aljtanom[5] drěvjanym
A bųdi s mnojų, trězvym a pijanym!
Original/Języčna versija (polski)
Serce roście patrząc na te czasy!
Mało przed tym gołe były lasy,
Śnieg na ziemi wysszej łokcia leżał,
A po rzekach wóz nacięższy zbieżał.
Teraz drzewa liście na się wzięły,
Polne łąki pięknie zakwitnęły;
Lody zeszły, a po czystej wodzie
Idą statki i ciosane łodzie.
Teraz prawie świat się wszystek śmieje,
Zboża wstały, wiatr zachodny wieje;
Ptacy sobie gniazda omyślają,
A przede dniem śpiewać poczynają.
Ale to grunt wesela prawego,
Kiedy człowiek sumnienia całego
Ani czuje w sercu żadnej wady,
Przeczby się miał wstydać swojej rady.
Temu wina nie trzeba przylewać
Ani grać na lutni, ani śpiewać;
Będzie wesół, byś chciał, i o wodzie,
Bo się czuje prawie na swobodzie.
Ale kogo gryzie mól zakryty,
Nie idzie mu w smak obiad obfity;
Żadna go pieśń, żadny głos nie ruszy,
Wszystko idzie na wiatr mimo uszy.
Dobra myśli, której nie przywabi,
Choć kto ściany drogo ujedwabi,
Nie gardź moim chłodnikiem chruścianym;
A bądź ze mną, z trzeźwym i z pijanym!